czwartek, 18 kwietnia 2013

Od Karoliny C.D. Andreas'a

Powoli usiadłam. Nie widziałam czy z powodu jego zachowania cieszyć się. Objęłam go od tyłu i westchnęłam bo trzeba było wstawać. Powoli wstałam i zaczęłam zbierać ciuchy z pokoju. Gdy miałam już wszystko powoli zaczęłam się ubierać. Wezmę prysznic u siebie. Muszę się jeszcze obudzić, bo mam wrażenie że dalej śpię. Siadłam jeszcze na łóżku koło niego. niestety wszystko kiedyś się kończy. Nic nie trwa wiecznie, czego z całego serca żałuję. Przetarłam oczy rękami. Wstałam i podeszłam do drzwi
- Chyba się będę powoli zbierać....


< Andreas?>

Od Mariki


Leżałam na dachu Akademii i patrzyłam w gwiazdy. Coś w nich było... coś co mnie uspokajało. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Zwiesiłam się z dachu i popatrzyłam czujnie. Niby nic nie ma , a jednak kogoś słyszałam, prawda? odepchnęłam się i wylądowałam na ziemi.
Rozejrzałam się ponownie. Coś poruszyło się na drzewie.
- Mam cie - szepnęłam i pobiegłam w kierunku tego drzewa
Stał przy nim ni demon, ni anioł. Powiedzmy facet z czarnymi skrzydłami.
- Hej... - mrukęłam
- Hej - rzucił zdziwiony moim widokiem - Ktoś ty...?
- Nie ważne - rzuciłam rozpoznając kolesia - Shinu Prawda?
< Shinu? >

Andreas C.D. Karolina

Leżeliśmy tak razem wtuleni w siebie nawzajem w kompletnej ciszy i spokoju. Nic nie dałoby rady przerwać nam tych chwil.
Myślałem nad tym dlaczego przy Karolinie stałem się 'inny' i jak to w ogóle możliwe. Przecież jak pamiętam, to jeszcze pół roku temu popalałem papierosy tak dla delektacji ich smakiem, a także zabijałem tak dla zabawy. Wie, że różnic pomiędzy mną kiedyś, a teraz jest wielka i sam się sobie dziwię, że dopiero teraz to do mnie dotarło. Jednak w tym momencie nie chciałem o tym myśleć, odganiałem od siebie te myśli. Wolałem się cieszyć, że już taki nie jestem, a to dzięki temu, że Karolina wkroczyła do mojego życia i wszystko przewróciła do góry nogami, co raczej wyszło dla mnie na dobre. Ale zostało jeszcze parę rzeczy, których ja sam będę musiał się pozbyć i wiem już od czego zacząć........
Lekko odsunąłem Karolinę na poduszkę, wstałem i sięgnąłem do walizki. Gdzieś na jej dnie leżała zapomniana przeze mnie paczka papierosów. Gdy trzymałem ją w dłoni, stanęła w ogniu (moja sprawka). Otworzyłem okno, wziąłem zamach i wyrzuciłem ją. Potem usiadłem na łóżku, bo leżeć mi się już nie chciało....

{Karolina cd?}

Od Brayan'a- C.D. Yui

Nie wiem co mnie podkusiło do spaceru. Była przecież szósta. Nad ranem. Kto o tej godzinie jest już na nogach?
Cóż, chyba nie tylko ja.
Już kilka minut przed spotkaniem usłyszałem podejrzane odgłosy. Jakby ktoś przedzierał się przez las. Postanowiłem umilić sobie poranną wycieczkę i "spotkać się" z nieznajomym. Przeciąłem mu drogę. A raczej- jak się po chwili okazało- jej. Wpadła na mnie, ale zaraz odskoczył zaskoczona i ... przestraszona?
Postanowiłem zignorować jej strach i trochę zabawić się jej kosztem. 
Uśmiechnąłem się figlarnie robiąc krok w jej stronę i błyskawicznie łapiąc ją za ramię, by nie mogła uciec. 
Nie widziałem jej twarzy- zasłaniał ją kaptur nasunięty głęboko na głowę, ale po kilku bezskutecznych próbach uwolnienia się z mojego chwytu  spadł na ramiona. Wtedy mogłem przyjrzeć się jej dokładnie.
Dziewczyna była o wiele niższa ode mnie i mniej więcej w moim wieku- mogła mieć 17 lub 18 lat. Jednak postarzały ją oczy- jakże wyjątkowe, muszę przyznać.  Jedno było żółte, drugie barwy rubinu. Był w nich ten specyficzny wyraz oczu osoby starej i ciężko doświadczonych przez los. Ciekawe...
Miała również niezwykłe włosy- tak jasne, ze niemal białe. w słabym świetle poranka nie miałem szans na lepsze rozpoznanie.
-Puszczaj idioto!- krzyknęła. Nadal próbowała się oswobodzić, ale wydawała się być wykończona. 
Złapałem ją za drugie ramię i przycisnąłem do drzewa. Teraz znalazła się między mną, a pniem.
-Uspokój się- poradziłem z wesołym uśmiechem.- I tak nic to nie da.
Wydawało mi się, czy naprawdę..warknęła?
-Zostaw mnie w spokoju!
Po tych słowach walnęła mnie w krocze. Nie byłem przygotowany na atak z jej strony, a przynajmniej nie brałem pod uwagę tego. Gdy zgiąłem się w pół z bólu uwalniając jej ręce znów mnie kopnęła. Po bolesnym uderzeniu w szczękę padłem na ziemię.
Dziewczyna nie traciła ani chwili na przyglądanie się swojemu dziełu tylko rzuciła się do ucieczki.  Pędziła przez las. Zmroczony bólem nie byłem pewny tego co widziałem, ale wydawało mi się, że ta narowista dziewczyna ma ogon. Brakowało jej tylko kłów i pazurów do kompletu, chociaż i bez nich radziła sobie nie najgorzej.
Leżałem skulony przez pól minuty, później- nadal obolały- ruszyłem w pościg. Zmieniłem się w tygrysa, by nie zgubić tropu.
Znalazłem ja ciężko dyszącą oparta o zwalony pień.  Cała drżała ze zmęczenia i przez chwilę poczułem wyrzuty sumienia, za to, ze zamiast jej pomoc jeszcze bardziej utrudniłem jej życie. 
Zmierzyłem ją spojrzeniem i teraz już byłem pewien, że ma ogon. Był czarny, cienki i długi. Jego koniec drgał lekko niczym żmija szykująca się do ataku.
Zmieniłem się z powrotem i cicho przemierzyłem dzielącą nas odległość. Gdy znalazłem się jakieś dwa metry od niej odezwałem się:
- Mogłaś poprosić zamiast tak brutalnie mnie atakować.
Zesztywniała i odwróciła się gwałtownie przybierając bojową pozycję.
-Czego chcesz- warknęła.
-Jak na razie tylko pogadać.
- Akurat-prychnęła gniewnie.- Myślisz, że ci uwierzę po naszym pierwszym spotkaniu.
Krok po kroku odsuwała się ode mnie. Nie reagowałem- gdyby mi zależało złapałbym ją w kilka minut.
- Wtedy też chciałem pogadać- stwierdziłem nie do końca szczerze.
- Pogadać? A potem co? Wybacz, ale nie przepadam za pogawędkami z egzorcystami.
-Z egzorcystami?-spytałem zbity z tropu.- Nie jestem egzorcysta.
Przyjrzała się mi podejrzliwie mrużąc swoje wyjątkowe oczy. 
-Nie udawaj niewiniątka. Nawet jeśli nim nie jesteś, to nie znaczy, że dla nich nie pracujesz.
-Skąd takie przypuszczenia?
-Goniłeś mnie. Z jakiego innego powodu?
-Mówiłem- chciałem pogadać. A poza tym... miałem nadzieję poznać tak uroczą dziewczynę, która nie bacząc na nic próbowała pozbawić mnie ważnych części ciała.
Zarumieniła się lekko co przyjąłem z satysfakcją. No proszę, kto by pomyślał, że taka błaha uwaga może poruszyć taką diablicę?
-Nazywam się Brayan.  Brayan Jarvis.  
Patrzyła na mnie wyniośle.
-Etykieta nakazuje przedstawić się rozmówcy.
-Co cie to obchodzi jak mam na imię?
-Może, będę mógł ci pomóc...
- Yui- mruknęła niechętnie.
-A więc Yui, skoro nie jesteś człowiekiem i potrzebujesz schronienia- zacząłem niemalże uroczyście- Akademia Dzieci Lilith jest idealny,m miejscem dla ciebie.

<Yui, jak widzisz ktoś Ci pomógł, chociaż...może nie do końca w dżentelmeński sposób:p>

Od Yui


Było około 6 rano. Egzorcyści... nie dadzą żyć demonowi. Od kilku godzin próbowałam im uciec, ale zawsze jakimś cudem doganiali mnie. Na początku biegłam przez miasto, które znałam całkiem dobrze. Później obrzeżami, lasem i dalej przed siebie. Po 2-3 godzinach biegu nie dałam rady nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nałożyłam kaptur na głowę i próbowałam przypominać zwyczajnego 'spacerowicza'. Prawie mi się udało, gdyby nie mój ogon (tak, tak Yui posiada ogon). Zaczęłam znowu uciekać gdy wpadłam na kogoś. Nie widziałam dokładnie twarzy tej osoby, ale wiedziałam że jest to mężczyzna.

<Ktoś dokończy, jakiś chłopak chcący uratować Yui? ^^>

Od Sasuke

Zajęcia dzisiaj były nudne..Myślałem ze zasnę, ale jakoś się powstrzymałem.Po nich, postanowiłem się powłóczyć tak wiem powinienem mieć prze...