- Nie martw się, przecież nie widzimy się ostatni raz w życiu - powiedziałem chociaż mi nie podobało się to równie mocno jak jemu - Do zobaczenia
Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam. Nie chciałem odchodzić ale cóż...., zobaczymy się później, a i trzeba było już się śpieszyć na lekcje. Weszłam szybko do pokoju, zabrałam szybko jakieś czyste ciuchy i poszłam pod prysznic. Wyszłam dość szybko. 15, 20 minut. Powoli wyszłam i uszyłam w kierunku sali Życia wśród ludzi. Nie spóźniłam się na tą lekcje. Siadłam w klasie. Lekcja była..., nudna..., monotonna..., prawie w trakcie zasnęłam. Sama technika, praktykę by się jeszcze dało przeżyć.... Gdy już wyszłam z sali byłam nieźle zmęczona, a to moja pierwsza lekcja. Przetarłam rękami twarz i na kogoś wpadłam z tego zamyślenia...., zmęczenia...., znudzenia....
- Przepraszam - wymamrotałam dość cicho
< Teraz może dokończyć kto chce ;P>
piątek, 19 kwietnia 2013
Od Andreas'a C.D Karolina
Tylko westchnąłem posmutniały.Chciałbym jeszcze chwilę z nią zostać,
lecz płynący czas i obowiązki muszą to jak zwykle zepsuć.
-Zaczekaj!-wyrwałem z zamyślenia,dy Karolina prawie przekroczyła próg mojego pokoju.
Jedną ręką przytrzymałem ją za nadgarstek,a drugą wsunąłem w jej włosy.Pocałowałem ją na pożegnanie.
-Teraz możesz już iść.-oznajmiłem z nie chętną przegraną w głosie i skuliłem głowę.
Czułem się zrezygnowanie.Zupełnie,jakbym był aniołem i ktoś by mi podciął skrzydła.Chciałem żeby została jeszcze na parę krótkich chwil chociaż,ale niestety tak się nie dało,bo prędzej czy później przyszedłby do naszych pokoi ktoś z akademii z powiadomienie,że jesteśmy spóźnieni na lekcje i musimy szybko wracać do klasy,więc jak widać morał tego jest prosty do zrozumienia:"W życiu nie wszystko układa się tak jak chcemy i musimy to przyjąć z pokorą bez względu na to,że smutek w gardle kuje..........."
{Karolina cd?}
lecz płynący czas i obowiązki muszą to jak zwykle zepsuć.
-Zaczekaj!-wyrwałem z zamyślenia,dy Karolina prawie przekroczyła próg mojego pokoju.
Jedną ręką przytrzymałem ją za nadgarstek,a drugą wsunąłem w jej włosy.Pocałowałem ją na pożegnanie.
-Teraz możesz już iść.-oznajmiłem z nie chętną przegraną w głosie i skuliłem głowę.
Czułem się zrezygnowanie.Zupełnie,jakbym był aniołem i ktoś by mi podciął skrzydła.Chciałem żeby została jeszcze na parę krótkich chwil chociaż,ale niestety tak się nie dało,bo prędzej czy później przyszedłby do naszych pokoi ktoś z akademii z powiadomienie,że jesteśmy spóźnieni na lekcje i musimy szybko wracać do klasy,więc jak widać morał tego jest prosty do zrozumienia:"W życiu nie wszystko układa się tak jak chcemy i musimy to przyjąć z pokorą bez względu na to,że smutek w gardle kuje..........."
{Karolina cd?}
Od Mai- C.D. Imogen
Ruszyłam za Imogen, która cały czas trajkotała o różnych błahostkach. Ja zbytnio się nie włączałam do rozmowy, choć częściowo jej słuchałam. Spojrzałam tęsknie na wodę.
- Egzamin może być nawet co drugą lekcje. Mają do tego prawo. A poza tym ostatnio było dużo nowego materiału – wyjaśniłam cicho.
- No niby tak, ale po co ich robić tak dużo? Jakbyśmy nie mieli nic lepszego do roboty niż kucie na egzaminy – jęczała. Wzruszyłam ramionami.
- Większość lekcji jest banalnych. Sztuki walki, języki, sztuka, zielarstwo, łucznictwo, szermierka… itd. – wyliczałam.
- A wiedza o przeszłości? – spytała cicho. Spięłam się.
- Nie. To nie dla mnie – odparłam krótko ucinając temat. Nie miałam zamiaru do tego wracać.
<Imogen?>
Od Imogen- C.D. Mai
Z Mai spotkałam się dopiero po piątej lekcji- albo nie mogła mnie znaleźć, albo mnie unikała. Bez względu na przyczynę ucieszyłam się na jej widok i postanowiłam pominąć ten nie wygodny problem.
-Cześć. Dobrze, ze jesteś.
-Tak?-spytała rozbawiona.
-Niestety mam teraz języki starożytne-powiedziałam ze smutkiem.- Wiem, że te lekcje zawsze mamy wspólnie.
-Nie rozumiem, czemu traktujesz je jak karę boską? Zajęcia są nie najgorsze.
Prychnęłam oburzona.
-Dobrze ci mówić. Tobie jakoś się wiedzie. A ja? Uczyłam ich się przez większość część swojego życia i do tej pory nie umiem za wiele.
-Nic dziwnego skoro się nie przykładasz.
-Jestem pilna uczennicą- zaprzeczyłam.- To nie moja wina , że nie mam głowy do języków. Od tego będziesz ty.
-Ja?
-Tak. Ja wolę łucznictwo.
Gawędząc wesoło doszłyśmy do sali wykładowej. Zaraz po nas przyszła nauczycielka. Ją sama lubiłam, choć nie rozumiałam połowy z tego co mówi. Może właśnie dzięki temu?
Po godzinie wyszłam z klasy w jeszcze gorszym nastroju niż przed wejściem.
-Jak ona może zrobić egzamin? Ostatni test był niedawno- narzekałam.
Dwie kolejne lekcje-walki i zielarstwo również miałyśmy wspólnie dzięki czemu udało nam się je przetrwać.Po zajęciach poszłyśmy nad jezioro.
<Mai?>
-Cześć. Dobrze, ze jesteś.
-Tak?-spytała rozbawiona.
-Niestety mam teraz języki starożytne-powiedziałam ze smutkiem.- Wiem, że te lekcje zawsze mamy wspólnie.
-Nie rozumiem, czemu traktujesz je jak karę boską? Zajęcia są nie najgorsze.
Prychnęłam oburzona.
-Dobrze ci mówić. Tobie jakoś się wiedzie. A ja? Uczyłam ich się przez większość część swojego życia i do tej pory nie umiem za wiele.
-Nic dziwnego skoro się nie przykładasz.
-Jestem pilna uczennicą- zaprzeczyłam.- To nie moja wina , że nie mam głowy do języków. Od tego będziesz ty.
-Ja?
-Tak. Ja wolę łucznictwo.
Gawędząc wesoło doszłyśmy do sali wykładowej. Zaraz po nas przyszła nauczycielka. Ją sama lubiłam, choć nie rozumiałam połowy z tego co mówi. Może właśnie dzięki temu?
Po godzinie wyszłam z klasy w jeszcze gorszym nastroju niż przed wejściem.
-Jak ona może zrobić egzamin? Ostatni test był niedawno- narzekałam.
Dwie kolejne lekcje-walki i zielarstwo również miałyśmy wspólnie dzięki czemu udało nam się je przetrwać.Po zajęciach poszłyśmy nad jezioro.
<Mai?>
Od Mai- C.D. Imogen
Poszła machając mi przez ramię na pożegnanie. W odpowiedzi uśmiechnęłam się blado. Jednak kiedy zniknęła za zakrętem, uśmiech zniknął z mojej twarzy. Wycofałam się w cień i patrzyłam za nią. Nie mogę się zgodzić na kolejną pomoc. Jej krew cały czas buzowała mi w żyłach, ale nawet to nie wystarczy na zbyt długo. Poza trym, zbyt wiele ukąszeń prowadzi do niezbyt przyjemnych powikłań. Potrząsnęłam głową i z wampirzą prędkością popędziłam do siebie. Chwyciłam parę książek i w zamyśleniu ruszyłam na swoją pierwszą lekcję; języki starożytne. Cały czas planowałam sobie wszystko w głowie. W najgorszym wypadku musiałabym jutro znowu zapolować. Ale nie zgodzę się na dawstwo Imogen. Weszłam do prawie pustej jeszcze klasy, usiadłam w cieniu i patrzyłam przed siebie popadając w częściowe otępienie, dzięki któremu mogłam przetrwać to życie.
<Imogen?>
Od Imogen- C.D. Mai
Patrzyłam się na nią lekko zszokowana. To prawda, ze nie najlepiej zniosłam wczorajszy wieczór. Świadczy o tym mój ostatni sen. A raczej koszmar. Ale, żeby śmierć..? Cóż, tego w najmniejszym stopniu się nie spodziewałam.
Przekręciłam się na krześle by znaleźć wygodną pozycję. Po kilku nie udanych próbach poddałam się.
-Mai, silą byś mnie musiała powstrzymywać od kolejnej próby pomocy. Bez względu na konsekwencji- powiedziałam to tak stanowczo i pewnie, ze prawie sama w to uwierzyłam.- Może na serio ma w sobie sporo z anioła?
Kąciki jej ust uniosły się niepewnie. Uśmiechała się z przymusem, ale lepsze to niż nic.
-No, mam nadzieję, ze wampiry jadają normalnie, bo sama w siebie tego nie wcisnę-stwierdziłam wskazując talerz przed sobą.
Kolejny kwadrans upłynął w przyjaznej atmosferze- zajadając się kanapkami ( okazało się, że wampiry- mimo, że potrafią się bez tego obejść- mogą jeść to co zwykli ludzie) rozmawiałyśmy na luźne i bezpieczne tematy( szkoła, uczniowie , nauczyciele, lekcje).
-Ja już lecę-powiedziałam patrząc na zegarek. Było już nieco po siódmej. O ósmej zaczynają się zajęcia.- Zobaczymy się później?
-Jasne?Co masz pierwsze?
-Sztukę.
-To nic. Złąpię cię.
<Mai?>
Przekręciłam się na krześle by znaleźć wygodną pozycję. Po kilku nie udanych próbach poddałam się.
-Mai, silą byś mnie musiała powstrzymywać od kolejnej próby pomocy. Bez względu na konsekwencji- powiedziałam to tak stanowczo i pewnie, ze prawie sama w to uwierzyłam.- Może na serio ma w sobie sporo z anioła?
Kąciki jej ust uniosły się niepewnie. Uśmiechała się z przymusem, ale lepsze to niż nic.
-No, mam nadzieję, ze wampiry jadają normalnie, bo sama w siebie tego nie wcisnę-stwierdziłam wskazując talerz przed sobą.
Kolejny kwadrans upłynął w przyjaznej atmosferze- zajadając się kanapkami ( okazało się, że wampiry- mimo, że potrafią się bez tego obejść- mogą jeść to co zwykli ludzie) rozmawiałyśmy na luźne i bezpieczne tematy( szkoła, uczniowie , nauczyciele, lekcje).
-Ja już lecę-powiedziałam patrząc na zegarek. Było już nieco po siódmej. O ósmej zaczynają się zajęcia.- Zobaczymy się później?
-Jasne?Co masz pierwsze?
-Sztukę.
-To nic. Złąpię cię.
<Mai?>
Od Mai- C.D. Imogen
Przez chwilę gapiłam się tępo w blat. Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Mimo, że nie potrzebuję prawie wcale snu, nie spałam od około tygodnia, co dawało się we znaki. Westchnęłam.
- Imogen… jestem ci bardzo wdzięczna za to, co zrobiłaś, ale nie mogę od ciebie przyjąć ponownie takiej pomocy. To nie jest bezpieczne dla żadnej z nas. Poza tym, wiem i widzę, jak na to reagujesz. Nie zasługuję na takie poświęcenie.
- Mai… - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Nie. Naprawdę. Po prostu… po prostu nie chcę nikogo zabić – powiedziałam cicho z zamkniętymi oczami, odchylając się na krześle do tyłu.
<Imogen?>
Od Brayan'a- C.D. Yui
Szliśmy przez las w całkowitym milczeniu. Miałem ochotę wypytać ją przed czym uciekała ale... bałem się, że wtedy ucieknie. I nici z odpowiedzi. Dlatego prowadziłem ja przez budzący się las w stronę Akademii. Coś mi mówiło, ze będzie tam pasować jak ulał.
Gdy wyszliśmy z gęstwiny drzew w naszym polu widzenia ukazał się spory, wybudowany z ciemnego kamienia zamek.
-Witamy w Akademii Dzieci Lilith- powiedziałem wskazując na budowlę.- Nie czekaj na fanfary i gorące powitanie.
Zignorowała mnie i ruszyła dalej. Mimo, ze była zmęczona przedzierała się przez las z niemałą determinacją.
Jej postawa mnie bawiła. Była uparta jak stary, wyleniały osioł a jednocześnie niebezpieczna jak pantera i przebiegła jak lis. Niebezpieczna kombinacja.
-Hej, Yui!- zawołałem doganiając ją. Postanowiłem zaryzykować kilka pytań.- Skoro doprowadziłem cie do akademii, które w twoim przypadku jest bezpiecznym schronieniem...
-Nie potrzebuję schronienia- warknęła, a jej czarny ogon niespokojnie zawirował.
-Tak, oczywiście. No, więc skoro zaprowadziłem cię do akademii jesteś mi coś winna.
-Hm?
-Mogłabyś odpowiedzieć mi na parę pytań- stwierdziłem z uśmiechem.
-Posłuchaj uważnie bo nie będę powtarzać- powiedziała zatrzymując się gwałtownie i odwracając w moją stronę. Niefortunnie znalazła się jedynie kilkanaście centymetrów przede mną, ale zignorowała ten fakt.- Nic nie jestem ci winna. Nie potrzebuję pomocy. Żadnej. Ani z twojej strony , ani z akademii. Dam sobie radę sama.
-Zawsze jesteś taka pewna siebie?-spytałem robiąc krok w jej stronę. Dziewczyna odruchowo się cofnęła. Po chwili na jej twarzy malowała się dezaprobata i wściekłość. Roześmiałem się wesoło.- Tak myślałem. Udajesz twardą , niedostępną i obojętną. Jednak ta poza kiedyś minie. I co wtedy?Co zostanie z nieustępliwej Yui?-spytałem z kpiną.- Możesz udawać obojętną na wszystko co się dzieje wokół ciebie, możesz twardo stawiać na swoim, ale w głębi wiesz, ze wobec pewnych spraw sama jesteś za słaba i bezradna.
Nie czekałem na jej reakcję- w zupełności wystarczyła mi jej zszokowana i przerażona mina- ruszyłem w stronę akademii.
Przeszedłem może z piętnaście metrów, gdy usłyszałem głos Yui. Zatrzymałem się powoli.
<Yui? Co masz do powiedzenia swojemu wybawcy? Czy w końcu zrzucisz tą powłokę^~^?>
Gdy wyszliśmy z gęstwiny drzew w naszym polu widzenia ukazał się spory, wybudowany z ciemnego kamienia zamek.
-Witamy w Akademii Dzieci Lilith- powiedziałem wskazując na budowlę.- Nie czekaj na fanfary i gorące powitanie.
Zignorowała mnie i ruszyła dalej. Mimo, ze była zmęczona przedzierała się przez las z niemałą determinacją.
Jej postawa mnie bawiła. Była uparta jak stary, wyleniały osioł a jednocześnie niebezpieczna jak pantera i przebiegła jak lis. Niebezpieczna kombinacja.
-Hej, Yui!- zawołałem doganiając ją. Postanowiłem zaryzykować kilka pytań.- Skoro doprowadziłem cie do akademii, które w twoim przypadku jest bezpiecznym schronieniem...
-Nie potrzebuję schronienia- warknęła, a jej czarny ogon niespokojnie zawirował.
-Tak, oczywiście. No, więc skoro zaprowadziłem cię do akademii jesteś mi coś winna.
-Hm?
-Mogłabyś odpowiedzieć mi na parę pytań- stwierdziłem z uśmiechem.
-Posłuchaj uważnie bo nie będę powtarzać- powiedziała zatrzymując się gwałtownie i odwracając w moją stronę. Niefortunnie znalazła się jedynie kilkanaście centymetrów przede mną, ale zignorowała ten fakt.- Nic nie jestem ci winna. Nie potrzebuję pomocy. Żadnej. Ani z twojej strony , ani z akademii. Dam sobie radę sama.
-Zawsze jesteś taka pewna siebie?-spytałem robiąc krok w jej stronę. Dziewczyna odruchowo się cofnęła. Po chwili na jej twarzy malowała się dezaprobata i wściekłość. Roześmiałem się wesoło.- Tak myślałem. Udajesz twardą , niedostępną i obojętną. Jednak ta poza kiedyś minie. I co wtedy?Co zostanie z nieustępliwej Yui?-spytałem z kpiną.- Możesz udawać obojętną na wszystko co się dzieje wokół ciebie, możesz twardo stawiać na swoim, ale w głębi wiesz, ze wobec pewnych spraw sama jesteś za słaba i bezradna.
Nie czekałem na jej reakcję- w zupełności wystarczyła mi jej zszokowana i przerażona mina- ruszyłem w stronę akademii.
Przeszedłem może z piętnaście metrów, gdy usłyszałem głos Yui. Zatrzymałem się powoli.
<Yui? Co masz do powiedzenia swojemu wybawcy? Czy w końcu zrzucisz tą powłokę^~^?>
Od Mai- C.D. Imogen
Przez chwilę gapiłam się tępo w blat. Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Mimo, że nie potrzebuję prawie wcale snu, nie spałam od około tygodnia, co dawało się we znaki. Westchnęłam.
- Imogen… jestem ci bardzo wdzięczna za to, co zrobiłaś, ale nie mogę od ciebie przyjąć ponownie takiej pomocy. To nie jest bezpieczne dla żadnej z nas. Poza tym, wiem i widzę, jak na to reagujesz. Nie zasługuję na takie poświęcenie.
- Mai… - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Nie. Naprawdę. Po prostu… po prostu nie chcę nikogo zabić – powiedziałam cicho z zamkniętymi oczami, odchylając się na krześle do tyłu.
<Imogen?>
Od Imogen- C.D. Mai
Zdusiłam jęk rozczarowania i wymruczałam coś pod nosem. nie chciałam, aby tak to wypadło. Na początku o jej życie spytałam się tylko z chęci podtrzymania rozmowy, ale później... poczułam, że ma ona duże znaczenia. I ogromnie mnie zaintrygowała.
-Dobra, to...Jest już późno i jeśli dobrze się czujesz pójdę się położyć- powiedziałam po kilku minutach niezręcznej ciszy.
-Jasne. Dobranoc.
Szłam do swojego pokoju walcząc ze sprzecznymi myślami. Nie pomagało mi osłabienie po utracie krwi- choć nie doznałam dużych szkód z pewnością stanie się "przekąską" wampira nie nastrajało nikogo.
Gdy otworzyłam drzwi swojego pokoju i zobaczyłam swoje łóżko poczułam zmęczenia, ale przez dobrą godzinę nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam nad przeszłością Mai. Co ją takiego mogło spotkać, że nie chciała o tym mówić?
W końcu zasnęłam- było wpół do piątej. Był to niespokojny sen- przez ponad godzinę drzemki męczyły mnie obrazy krwi, kłów, rozszarpywanych gardeł. Jednym słowem- wampirów.
Obudziłam się po szóstej . Byłam wykończona. Sen nie przyniósł wyczekiwanej ulgi.
Zeszłam na dół na wczesne śniadanie. W kuchni byłam sama. Przez pól godziny leniwie mieszałam herbatę i tępo wpatrywałam się w talerz apetycznie wyglądających kanapek. Nie chciało mi się jeść- czułam uścisk w żołądku, a od samego zapachu jedzenia czułam mdłości.
Kroki na korytarzu usłyszałam dokładnie 12 sekund wcześniej zanim drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Stała w nich Maia. Wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj, ale miała sine kręgi pod oczami. Cóż, ja też pewnie nie prezentuję się najlepiej- przeszło mi prze myśl.
Patrzyłyśmy się na siebie przez kilka kolejnych, nieskończenie długich sekund w których obie zmieszane i niepewne milczałyśmy.
-Hm..-odchrząknęłam dla nabrania większej pewności siebie. W pamięci wciąż obijały mi się wspomnienia dzisiejszych koszmarów.- Cześć.
-Cześć.
-Siadaj- zachęciłam wskazując krzesło znajdujące się naprzeciwko mnie.- Poczęstuj się. Zrobiłam kanapki.
-Dzięki- powiedziała zajmując miejsce.-Nieźle wygląda.
Mimo to nie tknęła jedzenia, tylko nerwowo wykręcała palce.
-Słuchaj...-zaczęła.- Jeśli chodzi o wczoraj to jeszcze raz przepraszam. Naprawdę, ni chciałam, żeby tak wyszło.
-Jasne. Rozumiem. W sumie to nic wielkiego się nie wydarzyło.
Pokręciła głową.
-Nie. Powinnam się bardziej pilnować. Sama widziałaś, że jestem niebezpieczna dla innych.
-Mai!- prawie krzyknęłam zszokowana.-Sama powiedziałaś, ze nie dotrawisz opanować przemiany. A poza tym... gdyby nie ona, gdybyś się dzięki niej nie...wyładowywała, nie byłabyś kimś kim jesteś teraz.
Wzruszyła ramionami.
-I co z tego? I tak nie jestem najlepszym... najlepszą istotą. O mało cię nie zabiłam. Jak teraz to sobie przypomnę... I jeszcze zmusiłam cię do oddania mi krwi.
-Nie. Sama ci to zaproponowałam, więc się tym nie zadręczaj. I wiedz, ze gdyby zaszła taka potrzeba zrobiłabym to znowu.
Roześmiała się smutno.
-Tak. Jesteś zdolna do wykarmienia połowy dzielnicy wampirów i demonów, jeśli tylko poprawisz im tym życie. Daj spokój, Imogen. Świata nie zbawisz.
-Pomoc dla ciebie nie ma z tym nic wspólnego- zaprotestowałam.
-Czyżby?-spytała z kpiną w głosie.- Jesteś aniołem. Nawet jeśli upadłaś to i tak zachowałaś ich łagodność i chęć pomagania innym.
<Mai? Masz coś jeszcze do dodania?>
-Dobra, to...Jest już późno i jeśli dobrze się czujesz pójdę się położyć- powiedziałam po kilku minutach niezręcznej ciszy.
-Jasne. Dobranoc.
Szłam do swojego pokoju walcząc ze sprzecznymi myślami. Nie pomagało mi osłabienie po utracie krwi- choć nie doznałam dużych szkód z pewnością stanie się "przekąską" wampira nie nastrajało nikogo.
Gdy otworzyłam drzwi swojego pokoju i zobaczyłam swoje łóżko poczułam zmęczenia, ale przez dobrą godzinę nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam nad przeszłością Mai. Co ją takiego mogło spotkać, że nie chciała o tym mówić?
W końcu zasnęłam- było wpół do piątej. Był to niespokojny sen- przez ponad godzinę drzemki męczyły mnie obrazy krwi, kłów, rozszarpywanych gardeł. Jednym słowem- wampirów.
Obudziłam się po szóstej . Byłam wykończona. Sen nie przyniósł wyczekiwanej ulgi.
Zeszłam na dół na wczesne śniadanie. W kuchni byłam sama. Przez pól godziny leniwie mieszałam herbatę i tępo wpatrywałam się w talerz apetycznie wyglądających kanapek. Nie chciało mi się jeść- czułam uścisk w żołądku, a od samego zapachu jedzenia czułam mdłości.
Kroki na korytarzu usłyszałam dokładnie 12 sekund wcześniej zanim drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Stała w nich Maia. Wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj, ale miała sine kręgi pod oczami. Cóż, ja też pewnie nie prezentuję się najlepiej- przeszło mi prze myśl.
Patrzyłyśmy się na siebie przez kilka kolejnych, nieskończenie długich sekund w których obie zmieszane i niepewne milczałyśmy.
-Hm..-odchrząknęłam dla nabrania większej pewności siebie. W pamięci wciąż obijały mi się wspomnienia dzisiejszych koszmarów.- Cześć.
-Cześć.
-Siadaj- zachęciłam wskazując krzesło znajdujące się naprzeciwko mnie.- Poczęstuj się. Zrobiłam kanapki.
-Dzięki- powiedziała zajmując miejsce.-Nieźle wygląda.
Mimo to nie tknęła jedzenia, tylko nerwowo wykręcała palce.
-Słuchaj...-zaczęła.- Jeśli chodzi o wczoraj to jeszcze raz przepraszam. Naprawdę, ni chciałam, żeby tak wyszło.
-Jasne. Rozumiem. W sumie to nic wielkiego się nie wydarzyło.
Pokręciła głową.
-Nie. Powinnam się bardziej pilnować. Sama widziałaś, że jestem niebezpieczna dla innych.
-Mai!- prawie krzyknęłam zszokowana.-Sama powiedziałaś, ze nie dotrawisz opanować przemiany. A poza tym... gdyby nie ona, gdybyś się dzięki niej nie...wyładowywała, nie byłabyś kimś kim jesteś teraz.
Wzruszyła ramionami.
-I co z tego? I tak nie jestem najlepszym... najlepszą istotą. O mało cię nie zabiłam. Jak teraz to sobie przypomnę... I jeszcze zmusiłam cię do oddania mi krwi.
-Nie. Sama ci to zaproponowałam, więc się tym nie zadręczaj. I wiedz, ze gdyby zaszła taka potrzeba zrobiłabym to znowu.
Roześmiała się smutno.
-Tak. Jesteś zdolna do wykarmienia połowy dzielnicy wampirów i demonów, jeśli tylko poprawisz im tym życie. Daj spokój, Imogen. Świata nie zbawisz.
-Pomoc dla ciebie nie ma z tym nic wspólnego- zaprotestowałam.
-Czyżby?-spytała z kpiną w głosie.- Jesteś aniołem. Nawet jeśli upadłaś to i tak zachowałaś ich łagodność i chęć pomagania innym.
<Mai? Masz coś jeszcze do dodania?>
Od Shinu- C.D.Mariki
Zmrużyłem lekko czoło.
- Zależy kto pyra – powiedziałem cicho. Uśmiechnęła się lekko.
- Marika. Jesteś Shinu?
- Tak – powiedziałem po prostu.
- Co tu robisz? – spytała ciekawie.
- Nie twoje sprawa – odparłem sucho i odwróciłem się odchodząc.
<Marika?>
Od Yui- C.D. Brayan'a
Nie miałam najmniejszego zamiaru zgodzić się żeby ten koleś zaprowadził mnie do jakiejś akademii... najpierw nie che mnie puścić, a później próbuje mi pomóc... Coś mi w nim nie pasowało.
-Wiesz co sama sobie poradzę, nie potrzebuję twojej pomocy -odwróciłam się dumnie i zrobiłam jeden krok do przodu.
-Jak chcesz, ale wątpię, że poradzisz sobie tutaj sama.
-Nie wiesz o mnie nic więc nie mów z czym sobie poradzę a z czym nie!
W tej samej chwili przypomniałam sobie przed kim uciekam.
On ma race nie poradzę sobie, jestem za słaba. Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam pięści i odwróciłam się do chłopaka.
-Prowadź do tej akademii.
-Ooo to jednak się zdecydowałaś a myślałem już, że będę musiał wracać sam.
-Ale ostrzegam, zrób tak jeszcze raz to pożałujesz tego.
-Ale o co ci chodzi?
Nie odpowiedziałam nic, tylko warknęłam w jego stronę.
Brayan -dziwne zapamiętałam jego imię..- szedł przodem, ja trochę z tyłu. Całe szczęście ani on ani ja nie odzywaliśmy się i szliśmy w spokoju i ciszy.
Co się ze mną dzieje, czemu nie udało mi się wtedy wyrwać z jego uścisku? Normalnie bym nawet nie dała się dotknąć, a teraz....
Po jakichś 15-20 minutach szybkiego marszu byliśmy przed ogromnym budynkiem akademii.
<Brayan? Ohh dziękuje za uratowanie ^-^ >
Od Damien'a- C.D. Halie
-Nie. nie stęskniłem się za tobą- uśmiechnąłem się tak samo jak Haile
-Tak, tak, jasne- zaśmiał się
-No na prawdę- powiedziałem
-Taaa- odpowiedział drwiąc sobie ze mnie
-A weź gin, przpadnij- powiedziałem
Zaczęliśmy się śmiać i rozmawiać
(Rav ^^? (Haile))
Od Graves'a C.D Kanade
-Zabrała mi kotka...-Powiedziałem smutnym głosem i się roześmiałem po chwili sam do siebie.-Ciekawe co by mi zrobiła, jakbym przyszedł do pokoju, akurat jakby byli u niej ci rodzice zastępczy... Chyba by zaczęła grać na skrzypcach, albo na pianinie po nocach.-Znowu się zaśmiałem i poszedłem przed siebie.
Spojrzałem jeszcze raz na grafik, którego "będę przestrzegać" i stwierdziłem, że nie chce mi się na razie iść jej po wkurzać. Trafiłem po dziesięciu minutach nad jezioro. Posiedziałem tam ze dwie godziny i wróciłem do pokoju. Posiedziałem tam chwile w samotności, ale weszła ta dziewczyna.
-Może byś się przedstawiła ogólnie?
(Kanade?-Nie wybaczę Ci tego, że ukradłaś mi kotecka...)
Spojrzałem jeszcze raz na grafik, którego "będę przestrzegać" i stwierdziłem, że nie chce mi się na razie iść jej po wkurzać. Trafiłem po dziesięciu minutach nad jezioro. Posiedziałem tam ze dwie godziny i wróciłem do pokoju. Posiedziałem tam chwile w samotności, ale weszła ta dziewczyna.
-Może byś się przedstawiła ogólnie?
(Kanade?-Nie wybaczę Ci tego, że ukradłaś mi kotecka...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Od Sasuke
Zajęcia dzisiaj były nudne..Myślałem ze zasnę, ale jakoś się powstrzymałem.Po nich, postanowiłem się powłóczyć tak wiem powinienem mieć prze...
-
Proszę wpisywać w komentarzach jakie chcecie utwory ^^ (link i nazwa)
-
Imię: Nuala Nazwisko: Athern Wiek: 16 lat Płeć: kobieta Rasa: Forna Animalia (rasa podobna do zmiennokształtnych ,ale ma tylko j...
-
- Nie. Zwykle gram sama, na osobności.- powiedziałam, siadając przy instrumencie.- Zresztą, kto by chciał ze mną grać.- dodałam obojętnie, ...