Od Katherine d.c. David'a
Szłam korytarzem, był zatłoczony, nawet bardzo. Nagle zobaczyłam jakiegoś kota, wzięłam go na ręce bo prawie ktoś po nim przeszedł. Zaczęłam go tarmosić. Lekko się szarpał, ale mnie to nie zrażało. - Oj nie wyrywaj się, przecież nic ci nie zrobię - mruknęłam do kota Usiadła na parapecie okna dalej go tarmosząc. Po chwili przestał, co było dla mnie uciechą. < Dokończysz?>