Od Yui do Gravesa
"Zostać tu tak na... nie to nie dla mnie, tym bardziej że ktoś mógłby ucierpieć, przeze mnie lub przez egzorcystów..." biłam się z myślami, bo na prawdę chciałbym tu zostać, ale z drugiej strony wolałbym żeby nikomu nic się nie stało. Poszłam dalej w głąb akademii. Nigdzie nikogo nie mogłam znaleźć. "Jak umiesz liczyć to licz na siebie.." przypomniało mi się mądre powiedzenie. Szłam dalej jak głupia, aż w końcu wróciłam do punktu wyjścia. Poczekałam chwilkę, aż w końcu kogoś zobaczyłam. Podeszłam nie pewnie, nie chciałam żeby poranna sytuacja się powtórzyła. "Zobaczysz Brayan... jeszcze mnie popamiętasz..." przeszło mi przez myśli. Po posturze owej osoby można było poznać iż jest to na pewno mężczyzna. Podeszła do niego i położyłam mu rękę na ramieniu (był obrócony do mnie tyłem). -Przepraszam, mógłbyś mi pomóc? -spytałam, a chłopak się odwrócił. Chłopak był wysoki (a bynajmniej wyższy ode mnie). Jego oczy urzekły mnie... powód: były takie jak moje